W dzisiejszej notce chciałbym się odnieść do pomysłu Pana Ministra Zdrowia, Konstantego Radziwiłła o utworzeniu liceów pielęgniarskich. Otóż zakłada on powstanie szkół pielęgniarskich II-stopniowych na podbudowie szkoły dla asystentek pielęgniarskich.
Pan Radziwiłł ma nadzieję, że osoby, które ukończyły np. I stopień takiej szkoły i uzyskały tytuł asystentki pielęgniarskiej będą mogły podjąć pracę w takowym zawodzie, uzupełniając luki kadrowe po pielęgniarkach, które nie podjęły pracy po studiach, wyjechały, etc.. Jednakże Pan Minister zapomniał chyba o logice. Przyjrzyjmy się zatem jak miałoby to wyglądać. Ilość godzin w szkole branżowej przedstawia poniższa tabela:
Warto tutaj dodać, że obecnie kształcenie w liceum o zwykłej podstawie programowej wynosi ok. 2800 godzin w 3-letnim cyklu kształcenia.
Aby jasno przedstawić najważniejsze problemy wykonam to w punktach:
1) Pan Minister chce wysyłać do pracy na stanowisko asystentki pielęgniarskiej osoby bez podstawowej wiedzy ogólnej.
2) Pan Minister ma nadzieję, że osoby po I stopniu kształcenia podejmą PRACĘ na szpitalach. To są kpiny. Jeśli będą chciały kontynuować dalsze kształcenie na II stopniu w celu uzyskania tytułu pielęgniarki dyplomowanej i zdania matury, to mając zajęcia w szkole ok. 8-10 godzin dziennie (4390 godzin!) to nie ma takiej możliwości. Coś takiego może się udać na studiach, gdzie np. wykłady nie są obowiązkowe, albo wykładowcy skracają sobie godziny. Który nauczyciel w szkole średniej napisze w dzienniku, że wszyscy uczniowie byli na lekcji, podczas gdy takowej nie było. Co, gdy któremuś z nich coś się stanie? Przecież nauczyciel w takim przypadku ma gwarantowanego prokuratora...
Czyli jeśli komuś przyjdzie do głowy pójść do pracy po I stopniu, to papa maturo i papa pielęgniarko. Szkoły takie będą wylęgarnią niedokształconych asystentek pielęgniarskich.
3) Jeśli jednak komuś się uda skończyć to liceum, to jak to wygląda:
- 6 lat liceum i wykształcenie średnie pielęgniarskie
albo można wybrać
- 7 lat, po których masz wykształcenie wyższe pielęgniarskie - 4 lata liceum o innym profilu i 3 lata studiów pielęgniarskich, podczas których może uda Ci się pracować i z całkiem niezłą lokatą ukończyć studia
Warto też zauważyć, że zarówno w pierwszym jak i drugim przypadku masz "do wyrobienia" taką samą ilość godzin.
Dla tych, którzy boją się powrotu do starego systemu, że najpierw trzeba skończyć pielęgniarstwo na poziomie średnim, potem 2 lata doświadczenia i dopiero można studiować. To nie wróci. Skutecznie broni tego idea systemu bolońskiego.
4) I co mnie jeszcze nurtuje... Dlaczego na poziomie szkoły średniej i studiów jest taka sama ilość godzin. Czego w takim razie będzie uczona pielęgniarka po takowej szkole średniej, która zechce podjąć kształcenie na poziomie wyższym? Powtórka z rozrywki? Zostaną jej zaliczone wszystkie przedmioty i automatycznie otrzyma licencjat?
Powiecie, że przecież nie tak dawno pielęgniarki robiły tzw. pomostówki i wykształcenie wyższe mogły uzyskać w 1-1,5 roku. Zgadza się i było to bardzo dobre. Ale po pierwsze starsze licea medyczne nie miały 4600 godzin kształcenia zawodowego, a poza tym "pomostówki" miały na celu dostosowanie wiedzy medycznej pielęgniarek do ogólnego poziomu (i nie chodzi tutaj o nazywanie pielęgniarek głupimi, chodzi o to, że np. poziom znajomości chociażby aparatury medycznej na poziomie kliniki uniwersyteckiej oraz szpitala powiatowego jest różny). W tym wypadku studia pomostowe mogłyby mieć na celu zapewnienie kwalifikacji do obsługi EKG, wypisywania recept, np. kursu dla instrumentariuszek. Ale to wymaga jeszcze zmian w kolejnych cyklach kształcenia.
Poza tym należy pamiętać, że od 2 lat studiów tych nie finansuje Unia Europejska, ale pielęgniarki robią to z własnej kieszeni. Czyli aby następnie podjąć studia trzeba mieć pieniądze. A jest ciężkie uzbieranie takowej kwoty z pensji pielęgniarskiej.
W powyższych punktach pominąłem czynnik ludzki, czy osoba u której buzują hormony może podjąć się ciągłego kształcenia 6-letniego, czy od osoby na poziomie poniżej klasy maturalnej można oczekiwać siedzenia w szkole/szpitalu po 10 godzin dziennie... To są osobiste predyspozycje, ale na pewno będą przeciw kształceniu specjalistycznym na poziomie średnim.
Zastanawiają mnie jeszcze stosunki w pracy między owymi pielęgniarkami z wyższym oraz ze średnim wykształceniem. Ostatnio bardzo podzielił środowisko pielęgniarskie temat powrotu liceów i zaczęły się debaty co jest lepsze. Jedno i drugie pod względem kształcenia jest dobre. Jednakże wcześniej, kiedy likwidowano poziom średni, to te, które skończyły licea nadrabiały doświadczeniem. Były szanowane z uwagi na to, że są starsze i bardziej doświadczone, niż świeżaki prosto po studiach. A teraz? Przyjdą świeżaki prosto po liceum do środowiska, w którym większość jest starsza, bardziej doświadczona, z wyższym wykształceniem. Może nie wszędzie, ale już widzę ten podział obowiązków na oddziałach...
Poza tym co w takim układzie sił z wykształconą kadrą opiekunów medycznych? Czyżby pomysł z opiekunami nie wypalił, bo mało osób chce pracować za minimum krajowe? Swego czasu jeden z podsekretarzy w Ministerstwie Zdrowia (poprzedniej kadencji) chwalił się, że przez 8 lat udało się wykształcić ok. 2500 opiekunów. Naprawdę 2-3 opiekunów na szpital (nie licząc domów opieki, emigracji itd.) to takie duże osiągnięcie?
To tyle uwag na razie. A Wy co myślicie o tym projekcie?
PS: Czekam jeszcze z niecierpliwością na pomysł utworzenia szkół felczerskich na poziomie średnim. W końcu lekarzy też brakuje, nieprawdaż?